Według danych ONZ na świecie żyje aktualnie około 272 milionów osób które są migrantami. To około 3,5% światowej populacji, a migracje są bez wątpienia zjawiskiem globalnym i rosnącym. W 2019 roku migrantów było „zaledwie” 169 milionów, widać zatem skalę tego wzrostu. Szacuje się, że do 2050 roku liczba migrantów będzie stale się powiększać.

 

Co napędza migracje? Są trzy główne czynniki.

 

Wszelkie konflikty zbrojne i działania polityczne wymierzone w wolność jednostki. Grupa uchodźców których zalicza się do migrantów nadal rośnie i pokazuje, że daleko nam do pokoju na świecie.

Rośnie również grupa migrantów klimatycznych, którzy zmuszani są do zmiany miejsca zamieszkania ponieważ czynniki naturalne: temperatura powietrza, deficyt wody, podnoszenie się lustra morza, oraz kataklizmy: powodzie, huragany dosłownie zabierają im domy. Ta grupa zwiększa się w coraz szybszym tempie, co jest realnym dowodem na to jakie negatywne zmiany zachodzą na naszej planecie.

Jednak 2/3 wszystkich migracji ma podłoże ekonomiczne. Ludzie decydują się na zmianę miejsca zamieszkania aby poprawić swój status ekonomiczny, znaleźć pracę i dać szanse na lepsze życie swoim rodzinom. I to z tymi ludźmi spotykamy się coraz częściej. Ale również, o czym często zapominamy sami, my Polacy, do takiej grupy się zaliczamy, nadal bowiem wielu naszych rodaków decyduje się na zmianę miejsca zamieszkania w poszukiwaniu lepszych dla siebie perspektyw ekonomicznych.

Skupmy się jednak na tym co dzieje się „na naszym podwórku”. Faktem jest, że na ulicach i w przestrzeniach wspólnych naszych miast i mniejszych miejscowości spotykamy coraz więcej cudzoziemców. Pojawiają się oni w sklepach, szkołach i miejscach pracy. Jak sobie radzimy z tym aspektem życie? Różnie… Słuchając różnego rodzaju masowego przekazu można odnieść wrażenie, że cudzoziemcy zawłaszczają nasz kraj. A my stoimy w pewnym zaprzeczeniu: z jednej strony strach o to co nasze, rdzenne, a z drugiej jednak etos Polaka gościnnego i otwartego. Jak żyć w takim dualizmie?

Na pewno podłożem tego wyzwania jest fakt, że przez minione 100 lat Polska była krajem bardzo homogenicznym pod względem kulturowym i wyznaniowym. Osławiona otwartość i demokratyczna wielokulturowość Polski to przełom XIV i XV wieku. To właśnie wtedy, przez rozszerzenie terytorium naszej ojczyzny na wschód (po unii z Księstwem Litewskim zawartym w Krewie w 1385 roku) Polska stała się państwem wielowyznaniowym i wielonarodowym. Na terenach tych koegzystowali Polacy i Litwini, a nowe ziemie zamieszkiwane były przez prawosławnych Rusinów. W miarę bogacenia się i rozwoju Rzeczypospolitej na naszych terenach zwiększały się grupy innych nacji i wyznań. W tamtych czasach Polska rzeczywiście była domem dla wielu kultur. Jednak po zakończeniu II wojny światowej sytuacja uległa diametralnej zmianie. Na terenie naszego kraju żyły co prawda mniejszości narodowe, ale po pierwsze nie były zbyt liczne, a po drugie ich byt był ściśle opisany i  w pewnym sensie reglamentowany.

Dziś sytuacja zmienia się, a wraz ze wzrostem gospodarczym i rosnącym statusem ekonomicznym Polska staje się miejscem atrakcyjnym dla wielu osób. Aspektem który niewątpliwie wpływa na popyt na pracę cudzoziemców jest demografia: w wielu miejscach Polski i w wielu branżach po prostu brakuje rąk do pracy i takie migracje zarobkowe wydają się być świetnym rozwiązaniem. I w zasadzie jest to dla nas zrozumiałe i logiczne, a jednak często nie bardzo chcemy się pogodzić z obecnością „obcych” na naszym terytorium.

 

 

Dane są takie, że w 2024 roku w Polsce przebywało około 1 460 000 migrantów, a ich udział w ogólnej liczbie pracujących wyniósł 6,7%. Od 2022 roku to wzrost o 30%.

 

Czy zatem Polska staje się krajem wielokulturowym? Jeśli odniesiemy się do definicji według której  wielokulturowość polega na współistnieniu różnych kultur, tradycji oraz wartości w ramach jednego społeczeństwa i dzięki któremu ludzie o różnym pochodzeniu etnicznym, językowym czy religijnym żyją razem i wzajemnie się inspirują to chyba niekoniecznie.

 

Na poziomie administracji, mimo skali zjawiska Polska nie ma strategii dotyczącej zasad przyjmowania migrantów, nie ma jednoznacznych zasad, odpowiedzialne za to jednostki często opierają się o własną interpretację ogólnych wytycznych.

 

Firmy, zainteresowane pozyskiwaniem pracowników podejmują działania we własnym zakresie, starając się zachęcić cudzoziemców do współpracy a następnie maksymalnie pomóc im w legalizacji ich pobytu w naszym kraju.

 

Media naprzemiennie podkreślają konieczność zmian i korzyści płynące z tworzenia wielokulturowego społeczeństwa, lub straszą „zalewem” migrantów i ich zamachami na nasz ład społeczny.

 

A my sami?

Prawdą jest, że wielokulturowe współistnienie nie jest łatwe, wymaga kompromisów i realnego uznania wartości drugiego, innego człowieka. Wymaga tolerancji, akceptacji tej inności i pogodzenia się z faktem że moje niekoniecznie jest najważniejsze i jedyne. Wymaga stałej pracy i szukania rozwiązań.

 

W wielu firmach zespoły wielokulturowe są tymi najlepszymi. Według raportu McKinsey przedsiębiorstwa o wysokiej różnorodności kulturowej przynoszą o 36% więcej zysku niż te o mniejszej różnorodności. To namacalny dowód na to, że wielokulturowość ma potencjał. Co się sprawdza w takich firmach? Otwartość na innych, jasno określone zasady etyczne i sprecyzowane reguły współpracy. Potrzebujemy ram, wspólnych definicji i celu współdziałania. Trudno zatem tworzyć wielokulturowe państwo bez odpowiedniego zaangażowania rządu i całej administracji publicznej.

Każdy z nas jednak może pracować nad swoim podejściem: weryfikować alarmistyczne informacje które do nas docierają, oddzielać prawdę od fałszu, przyglądać się konkretnym osobom zamiast stereotypowego podejścia do osób o ciemnej karnacji, czy innego wyzwania. Dużo do tego budowania nowego świata możemy wnieść od nas.

 

 

 

Ciekawe artykuły:

https://www.forbes.pl/zmiany-na-rynku-pracy-polska-juz-jest-krajem-imigrantow/8dpd5q3

Facebook
Scroll to Top
Skip to content